Choć do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich w Tokio pozostały już raptem trzy miesiące – trwać będą od 23 lipca do 8 sierpnia – to wciąż nie brakuje odpowiedzi na część fundamentalnych pytań związanych z tą imprezą.
Z Japonii do teraz płyną sygnały świadczące nawet o tym, że nie można być w 100 procentach pewnym, że zostaną rozegrane, a odetchnąć będzie można chyba dopiero na ceremonii otwarcia. Powodem jest oczywiście pandemia koronawirusa, nadal szalejąca w Azji.
Japończycy czują strach
W Kraju Kwitnącej Wiśni społeczeństwo obawia się wirusa bardziej niż przeciętny naród Europy, zresztą noszenie maseczek na twarzy znaliśmy wcześniej właśnie stamtąd. Nie szokują zatem krążące w mediach wyniki potężnego sondażu przeprowadzonego przez jedną z japońskich agencji prasowych, dotyczących tego, czy mieszkańcy chcą rozegrania igrzysk. Za tym, by rozegrać je bez przeszkód, opowiedziało się ledwie 24,5 procent ankietowanych. Ponad 39 procent chciałoby ich całkowitego odwołania, a blisko 33 procent – kolejny raz przełożenia na inny termin tej imprezy, której organizacja już pochłonęła miliardy dolarów. Prawie 93 procent Japończyków czuje strach przed nadejściem kolejnej fali koronawirusa, a igrzyska uważają jako potencjalne ryzyko eskalacji pandemii, zwłaszcza że większość z nich ma negatywne zdanie o działaniach rządu związanych z tempem szczepień.
Nie myślą o odwołaniu
Wiele niepokoju wlała wypowiedź sekretarza partii rządzącej, Toshihiro Nikaia, dająca do zrozumienia mimo połowy kwietnia, że igrzyska olimpijskie mimo trwających przygotowań nadal należy uznać za stojące pod znakiem zapytania. – Skoro miałyby przyczynić się do rozprzestrzeniania koronawirusa, to odpowiedzmy sobie na pytanie, po co nam taka impreza? W przypadku gdy uznamy, że niemożliwe jest powstrzymanie pandemii, będziemy musieli poddać się w temacie igrzysk – stwierdził Toshihiro Nikaia w jednej z telewizji w połowie kwietnia, gdy w Japonii notowano najwięcej zakażeń od stycznia, co spowodowało, że rząd ogłosił stan wyjątkowy.
Seiko Hashimoto, szefująca komitetowi organizacyjnemu igrzysk, natychmiast odpowiedziała: – Nie myślimy o odwoływaniu imprezy, choć rzeczywiście istnieje wiele obaw. Prowadzimy działania z wykorzystaniem wszelkich środków bezpieczeństwa, by doprowadzić do rozegrania igrzysk – zadeklarowała Hashimoto.
Trybuny raczej puste
Choć oficjalna decyzja jeszcze nie zapadła, wydaje się wielce prawdopodobne, że walka o medale toczyć się będzie przy pustych trybunach. Padały różne opcje: otwarcie się mimo wszystko na kibiców przyjezdnych, albo wpuszczanie na widownię jedynie chętnych Japończyków. – Zrobimy wszystko, by całkowicie chronić sportowców. Jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo – zadeklarowała szefowa komitetu organizacyjnego IO. Wygląda na to, że w życie wejdzie skrajny scenariusz i na obiekty olimpijskie poza sportowcami, ich sztabami szkoleniowymi, obsługą, mediami, różnej maści oficjelami, nie wejdzie nikt.
Restrykcje z poradnika
A ci, którzy wejdą, funkcjonować będą w arcyścisłym reżimie sanitarnym. Komitet organizacyjny opublikował już i na bieżąco aktualizuje wielostronicowy poradnik dla uczestników z obowiązującymi zasadami. Perspektywa jest dość ponura. Testy na obecność koronawirusa mają być przeprowadzane… codziennie. Wykluczone będzie chodzenie do sklepów, restauracji, korzystanie z publicznego transportu, zwiedzanie. Poradnik określa, kiedy można pozwolić sobie na brak zasłaniania ust i nosa. Ironizując – dobrze, że przewiduje się taką możliwość na czas startu oraz snu… Aż do 23 lipca z niepokojem będziemy nasłuchiwać wieści związanych z igrzyskami, którymi w takim amturażu naprawdę trudno się cieszyć i zachwycać. Ale taki to czas.